Skip to content

Jak inflacja przekłada się na nasze portfele?

Z inflacją mierzy się cała Europa, ale w 2022 roku w niewielu krajach była ona tak wysoka, jak w Polsce. Inflacja przekłada się na stan portfeli obywateli – rosną ceny towarów i usług, a pieniądze tracą swoją wartość. Oznacza to, że kto w ostatnim roku nie dostał podwyżki, realnie zarabia dziś mniej, bo stać go na mniej rzeczy.

Aby przeciwdziałać inflacji, Rada Polityki Pieniężnej podnosiła przez 11 miesięcy stopy procentowe, co bardzo wywindowało raty kredytów dla osób fizycznych i przedsiębiorców. Jak widać, inflacja uderza w nasze portfele z różnych stron.

Co to jest inflacja?

Inflacja to wzrost cen, który w konsekwencji pociąga za sobą spadek siły nabywczej pieniądza. Gdy wszystko (produkty spożywcze, energia, paliwa, usługi) kosztuje coraz więcej, a wynagrodzenia nie rosną, za tę samą pensję można kupić coraz mniej. To właśnie jest spadek siły nabywczej pieniądza.

Jeśli dziś ktoś odłożył 1000 zł i przez rok nie ruszył tych pieniędzy, to po roku nominalnie nadal będzie dysponował kwotą 1000 zł, bo ich wartość nominalna się nie zmieniła, za to wartość realna będzie niższa, bo trzeba będzie pomniejszyć ją o inflację.

Koszyk zakupowy, jaki dziś możemy opłacić za 100 zł, jest dziś skromniejszy, niż taki sam koszyk rok temu. O ile? Można by powiedzieć, że o wysokość miesięcznej inflacji. To odczyty publikowane przez Główny Urząd Statystyczny, które pokazują, jak zmienia się inflacja z miesiąca na miesiąc lub z roku na rok (ten drugi wskaźnik jest bardziej wymierny).

Przykładowo, we wrześniu 2022 roku inflacja wyniosła 17,2%. Oznacza to, że ceny wzrosły o taki właśnie procent w stosunku do poziomu inflacji w analogicznym okresie rok wcześniej.

Wracając do przykładu z koszykami zakupowymi – czy takie same zakupy we wrześniu 2022 roku będą o 17,2% droższe niż w 2021 roku? Nie, bo poszczególne produkty mogły bardziej zdrożeć, a cena innych mogła wzrosnąć mniej. Jak to możliwe?

Jak ustalana jest wysokość inflacji i co na nią wpływa?

Główny Urząd Statystyczny przy ustalaniu inflacji bierze pod uwagę tzw. koszyk inflacyjny, w skład którego wchodzą produkty spożywcze, odzież, wydatki na zdrowie, transport czy edukację.

Inflacja to średnia wynikająca ze zmian cen z kilkunastu kategorii. Jedne produkty zdrożały bardziej, inne mniej. Jeśli już jesteśmy przy przykładzie koszyka z produktami spożywczymi, to we wrześniu 2022 roku były one droższe niż rok wcześniej o znacznie więcej niż 17,2%. Przykładowo, mięso zdrożało o 38% w stosunku do poprzedniego roku – najbardziej drób, aż o 48%, wołowina o 38%, wieprzowina o 27,2%.

Jak więc widać, nie można powiedzieć, że ceny zawsze rosną o wartość inflacji, bo to średnia – niemniej wskazuje ona wyraźnie tendencję na rynku. A z czego wynika inflacja, co leży u jej podstaw? W 2022 roku rządzący przekonywali, że inflację wywołały czynniki zewnętrzne i w dużej mierze tak rzeczywiście było, ale przyczyny problemu były bardziej złożone.

W Polsce pierwszy od lat wzrost inflacji zaobserwowaliśmy latem 2021 roku. Wynikł on z trzech czynników:

  • szybkiego odmrażania gospodarki po pandemii (ludzie chcieli kupować towary i usługi, które nie były im potrzebne w trakcie pandemii, szybko wzrósł na nie popyt),
  • wyższych cen energii
  • oraz zjawiska nazywanego w statystyce efektem bazy (przez kilkanaście lat mieliśmy bardzo niską inflację, groziła nam nawet deflacja, więc gdy tylko ceny zaczęły nieznacznie rosnąć, znalazło to wynik w odczytach).

Wybuch wojny w Ukrainie w lutym 2022 roku spowodował dalszy wzrost cen paliw (do tej pory Rosja była jednym z głównych dostawców surowców dla całej Europy) i żywności (kumulacja rekordowo drogich nawozów sztucznych, przerwanie dostaw zbóż z Ukrainy, przez co na rynku zaczęło ich brakować i zdrożały, wyższe koszty energii i paliw).

Drożejąca energia i rachunki dwu- czy trzykrotnie wyższe niż do tej pory zmusiły producentów i usługodawców do podniesienia cen, bo te dotychczasowe nie rekompensowały kosztów choćby ogrzania czy oświetlenia pomieszczeń, w których wykonywana jest praca.

Wytworzył się efekt kuli śnieżnej. Gdy kolejne podmioty na rynku podnosiły ceny, inne też musiały to robić. Na przykład właściciel niewielkiej galerii handlowej podniósł najemcom czynsz, bo wzrosły koszty ogrzewania budynku. Działający w tej galerii fryzjer podniósł ceny usług, podobnie szkoła językowa.

stop inflation

Inflacja w Polsce w ostatnich miesiącach

Do 2020 roku inflacja w Polsce trzymana była w ryzach. W latach 2011 i 2012 wyniosła odpowiednio 4,3% i 3,7%, ale poza tym nie przekraczała dwóch procent, a w latach 2015 i 2016 mieliśmy nawet do czynienia z deflacją, czyli średnim spadkiem cen rok do roku.

Choć z punktu widzenia konsumenta wydaje się to bardzo korzystną sytuacją, to na dłuższą metę jest szkodliwe dla gospodarki.

Inflacja zaczęła rosnąć niepokojąco w drugiej połowie 2021 roku. O jej powodach już wspomnieliśmy. Odbywało się to w warunkach pozrywanych przez pandemię łańcuchów dostaw, co było przede wszystkim wynikiem restrykcyjnej polityki antycovidowej w Chinach.

Pod koniec 2021 roku Rosja zaczęła przykręcanie dostaw gazu do niektórych odbiorców w Europie, co spowodowało pierwsze podwyżki cen nie tylko surowca, ale i produktów, w których gaz odgrywa dużą rolę, np. nawozów sztucznych. To przyczyniło się do powolnego wzrostu cen żywności na świecie.

Po ataku Rosji na Ukrainę ceny eksportowanych przez Rosję surowców poszybowały, zmniejszyła się także ich dostępność, bo Rosja stopniowo obcinała dostawy (z dnia na dzień przestała dostarczać gaz choćby do Polski).

Cały rok 2022 naznaczony był przez inflację. Rozpoczęliśmy go od poziomu 9,2% (w stosunku do grudnia 2021 roku ceny towarów i usług wzrosły o 1,9%). W kwietniu wynosiła 12,4%, a w październiku – 17,9%. Każdy miesiąc przynosił coraz gorsze dane, lekkie odbicie nastąpiło dopiero w listopadzie: inflacja nieznacznie spadła, do 17,4%.

Aby zmniejszyć dolegliwość podwyżek, rząd na początku 2022 roku wprowadził tzw. tarczę antyinflacyjną, która obniżyła VAT na część produktów pierwszej potrzeby, w tym paliw. W kolejnych miesiącach tarcza była przedłużana.

Jak inflacja wpływa na wydatki?

Drożyzna w sklepach

Ceny różnych produktów mogły wzrosnąć powyżej poziomu inflacji. Nie trzeba przekonywać nikogo, kto regularnie robi zakupy, że tak się stało. W ciągu roku wspomniane już mięso podrożało o połowę, ale jeszcze większą zwyżkę „zaliczył” cukier.

Rok temu kilogram można było kupić za mniej niż 3 złote, ale latem zaczęło go brakować. Gdy sklepy zaobserwowały zwiększone zainteresowanie cukrem, niektóre sieci ograniczenie sprzedaży do określonej liczby kilogramów na jedną osobę.

Reglamentacja natychmiast spowodowała jeszcze większe zapotrzebowanie na cukier, bo zaczęli go na zapas kupować nawet ci, którzy nie planowali dokładania go do koszyka. Zwyciężyło myślenie, że skoro wszyscy kupują, to warto też nabyć, bo może w przyszłości zabraknie. Taki „stadny pęd” dodatkowo podniósł ceny.

Po kilku tygodniach problemy z dostępnością skończyły się, ale cena – około 5,5 zł za kilogram – pozostała niezmieniona.

Wzrost cen dotyczy wszystkich podstawowych produktów żywnościowych: pieczywa, makaronu, jajek, nabiału. To pochodna wysokich kosztów, jakie ponoszą producenci. Na każdym etapie łańcucha produkcji i dostaw potrzeba ogromnych ilości energii.

Media szczególnie wiele uwagi poświęciły piekarzom, którzy już wiosną 2022 roku ostrzegali, że jeśli nie zostaną objęci programami pomocy, będą musieli podnieść ceny pieczywa nawet dwukrotnie.

W ich słowach nie było przesady. W piekarniach w miastach wojewódzkich nie ma już półkilogramowego chleba w cenie poniżej 4 zł (choć takimi cenami kuszą jeszcze supermarkety, więc tam można szukać tańszego pieczywa).

Drogie ceny usług

Rosnące ceny energii i półproduktów zmuszają przedsiębiorców do podnoszenia cen, by nie musieli „dokładać” do biznesu. Niemal dwie trzecie przedsiębiorców, którzy wzięli udział we wrześniowym badaniu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, przyznało, że przez rosnące ceny energii i surowców podnieśli już ceny oferowanych towarów lub usług, a kolejne 18% miało to w planach.

Kolejne miesiące oznaczały dalsze podwyżki cen energii, więc nawet ci przedsiębiorcy, którzy odsuwali od siebie wizję podwyżki, musieli podnieść ceny. Alternatywą są reorganizacja biznesu lub zamknięcie go.

Skala podwyżek była różna w zależności od branży. Szacuje się, że podwyżki w hotelarstwie i gastronomii wyniosły ok. 20% w porównaniu do jesieni 2021 roku. Przedsiębiorcy twierdzą, że te podwyżki nie rekompensują wydatków, jakie sami muszą ponieść (przede wszystkim w związku z wyższymi cenami energii i żywności), ale nie mogą bardziej podnieść cen dla klientów, bo istnieje ryzyko, że ci zrezygnują z ich usług.

Kiedy trzeba oszczędzać, klienci w pierwszej kolejności rezygnują z finansowania przyjemności, więc oszczędzają na wyjściach do kina czy restauracji, mniej podróżują. Z tego powodu pole manewru przedsiębiorców z branży turystycznej jest ograniczone.

We wspomnianym badaniu PIE najmniejszą skłonność do podnoszenia cen wyraziły firmy budowlane.

„Prawdopodobnie jest to związane ze zmniejszonym popytem na usługi budowlane. Jest to konsekwencja trudności z zaciągnięciem kredytu hipotecznego, a także obaw konsumentów co do możliwości jego spłaty” -– wyjaśnia PIE.

Kto dziś chce zrobić remont, może być mile zaskoczony. Nie dość, że ekipy remontowe są bardziej dyspozycyjne, bo od kilku miesięcy oddaje się mniej nowych mieszkań (a biorąc pod uwagę, że w pierwszych 10 miesiącach 2022 roku wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia budowy 257,5 tys. mieszkań, tj. o 9,4% mniej niż rok temu, to w kolejnych kwartałach pracy nie przybędzie), to również proponują niższe ceny niż rok temu, bo muszą zawalczyć o klientów.

Niższe ceny robocizny „zjadają” jednak wyższe ceny mebli. Od kilkunastu miesięcy drożeją wszystkie podstawowe surowce i komponenty służące do ich produkcji. Podsumowując, zrobienie remontu połączonego z wymianą mebli kosztuje dziś więcej niż rok temu.

Droższe kredyty

Wspomniana już tzw. tarcza antykryzysowa to narzędzie doraźne, które ma zmniejszyć odczuwanie skutków inflacji. Narodowy Bank Polski, a właściwie jego organ, którym jest Rada Polityki Pieniężnej, ma do dyspozycji narzędzie polityki monetarnej, które może zdusić inflację: to podnoszenie stóp procentowych.

Proces ten rozpoczął się jesienią 2021 roku. Przez 11 miesięcy z rzędu RPP podnosiła stopy, co bardzo uderzyło w osoby i firmy spłacające kredyty i pożyczki, bo podniosło wysokość miesięcznych rat. W październiku cykl ten został przerwany, ale nie jest powiedziane, że wkrótce Rada nie podejmie decyzji o kolejnej podwyżce.

W jaki sposób wyższe stopy przekładają się na droższe raty kredytów? Stopy wpływają na stawkę WIBOR, która jest jednym z dwóch, obok marży banku, elementów składających się na oprocentowanie.

Jeśli kredyt mieszkaniowy charakteryzuje się oprocentowaniem zmiennym (a przez lata banki sprzedawały w zasadzie tylko kredyty ze zmiennym oprocentowaniem), to zmiany WIBOR wpływają na wysokość raty. Im wyższe stopy procentowe, tym wyższy WIBOR, a w konsekwencji – także rata kredytu.

Każdy kredytobiorca powinien był być świadomy tego zagrożenia. Banki mają obowiązek informować o nim swoich klientów, ale jednocześnie nikt nie przypuszczał, że stopy pójdą w tak krótkim czasie aż tak bardzo do góry. W ciągu roku miesięczne raty wzrosły nawet o 100%!

Czy można zabezpieczyć oszczędności przed inflacją?

Na polskim rynku dostępnych jest kilka instrumentów finansowych, które warto rozważyć w kontekście inwestycji i ochrony kapitału przed inflacją. Mają różny stopień ryzyka, więc każdy inwestor musi odpowiedzieć sobie na pytanie, jaką niepewność jest gotów zaakceptować, a także na jak długi czas gotów jest zamrozić pieniądze.

Jednym z podstawowych rozwiązań są emitowane przez Ministerstwo Finansów obligacje indeksowane inflacją. Można nabyć je w niektórych oddziałach banków Banku Pekao SA i PKO Banku Polskiego. To bardzo mało ryzykowne narzędzie inwestycji, bo tylko bankructwo kraju może spowodować, że emitent, którym jest Skarb Państwa, nie wykupi ich.

Z reguły najlepiej oprocentowane są obligacje co najmniej dwuletnie, ale w ofercie są także obligacje kilkumiesięczne. W czasach wysokiej inflacji szczególną uwagę należy zwrócić na obligacje indeksowane do inflacji – cztero- i dziesięcioletnie. Ich oprocentowanie jest z góry określone dla pierwszego roku odsetkowego, natomiast w kolejnych latach jest ustalane na podstawie stałej marży i wskaźnika inflacji publikowanego przez GUS.

Sposobem na to, by pieniądze nie leżały na rachunku bankowym, ale służyły pomnożeniu majątku, jest także zakup mieszkania i wynajęcie go. Jest to jednak rozwiązanie tylko dla osób, które mają odpowiednią ilość gotówki.

Z wysoką inflacją powiązane są także wysokie stopy procentowe, więc zakup nieruchomości na kredyt może całkowicie zabić ekonomiczny sens tego działania. Mieszkanie na inwestycje musi być także przemyślanym wyborem. Inwestor musi ustalić, kto będzie potencjalnym najemcą i pod tym kątem wybrać wielkość mieszkania, jego lokalizację i standard, tak by skalibrować warunki umowy, przede wszystkim cenę.

Innymi kryteriami inwestor kieruje się kupując mieszkanie z myślą o wynajęciu go studentom, a innymi – z zamiarem wynajęcia go pracownikom pobliskiego zakładu przemysłowego. Warto taki zakup skonsultować z doradcą, który doskonale zna rynek nieruchomości w danym mieście i potrzeby najemców.